(21.09/09:03) - Dwa cyklony tropikalne Nari i Wipha w odstępie zaledwie kilku dni przeszły nad obiema Koreami. O ile Korea Południowa, mimo sporych zniszczeń, szybko poradziła sobie z opanowaniem sytuacji, to w sąsiedniej Korei Północnej powodzie doprowadziły do jeszcze większego dramatu, który zapoczątkowany został jeszcze w sierpniu przez tajfun Usagi powodując śmierć 600 osób. Ostatnie cyklony spowodowały w tym kraju masowe powodzie i obsunięcia ziemi. Według pomiarów koreańskich służb pogodowych w ciągu 2 dni na region spadło od 200 do 300 litrów deszczu na metr kwadratowy ziemi. Pod wodą znalazły się setki wsi i miast. Największe spustoszenia dokonane zostały na polach uprawnych, co oznacza poważne problemy z żywnością. Rolnicy nie zebrali w sezonie letnim wystarczających ilości zbóż i efekty są widoczne gołym okiem. Organizacje humanitarne, które z powodu silnego wpływu władz mają ograniczone pole działania, apelują o dodatkową pomoc do światowej społeczności. Z powodu powodzi nie do wszystkich regionów Korei Północnej można dotrzeć, a co za tym idzie trudno jest określić dokładną skalę kataklizmu. Szczególnie groźnie jest w osadach leżących na stokach górskich, gdzie temperatura zaczyna spadać nocami w pobliże zera. Dla wszystkich, którzy stracili dach nad głową przygotowywane są prowizoryczne namioty. Niestety sezon cyklonów i tajfunów na zachodnim Pacyfiku wciąż jeszcze się nie zakończył i do ostatnich dni listopada trzeba się spodziewać kolejnych tego typu zjawisk. Korea Północna po długotrwałej suszy obecnie odczuwa skutki ich przeciwieństwa, a więc obfitych opadów i powodzi. W ubiegłym roku wielka woda w kilka tygodni spowodowała śmierć 10 tysięcy osób.